Jak wspominałam wcześniej w czwartek Małgosia miała mieć biopsję szpiku - nie udało się.
W czwartek rano nie mogłam jej do budzić i prawie nieprzytomną dowiozłam ją do szpitala. W szpitalu okazało się że doszło do ataku i hipoglikemi była nieprzytomna a poziomu cukru nie można było zmierzyć glukometrem brakowało skali (później okazało się że cukier był 11).
Cala sytuacja była przerażająca szybka konsultacja neurologiczna i MR głowy wykluczyły przeżuty do mózgu i pojawienie się ognisk padaczkowych (tu odetchnęłam z ulgą) nie mniej nadal nie wiadomo co się się stało. Odbyliśmy konsultacje diabetologiczną i endokrynologiczną teraz są sprawdzane poziomy hormonów wydolność kory nadnercza i przysadki mózgowej.
Małgosia po całej akcji bardzo szybko doszła do siebie bo już po paru godzinach zajadała się pomidorówką i dyskutowała ze mną ale jeszcze przez 24 godziny była na ciągłym wlewie glukozy i co godzinnym pomiarze cukru. Teraz zaprzyjaźniła się już glukometrem i dzielnie bez piśnięcia wysuwa paluszek.
Mam nadzieję że jutro diagnoza się wyklaruje i będziemy mogły wrócić domku...
Pozdrawiamy z naszej starej sali numer 4...